Po Puszczy Kampinoskiej można jeździć długo. Można bez celu a jeśli już chce się mieć cel to idealnie nadają się do niego Palmiry. To miejsce gdzie krzyżują się kampinoskie szlaki a tekże miejsce pamięci i pochówku ponad 2000 osób, którzy oddali życie za Ojczyznę.
Jak dojadę?
Z Warszawy to banał. Jest droga od strony Łomianek. Jest droga od strony Truskawia. To dwie najprostsze. Jak ktoś lubi jazdę w terenie to można też dojechać jednym ze szlaków. W Palmirach krzyżuje się ich kilka. A jak się mieszka kilkadziesiąt kilometrów od Palmir to można sobie zrobić całodniową wycieczkę.
Tak jest właśnie z Żyrardowa. Stąd to większa wyprawa. Trasa do Palmir miała być relatywnie prosta i poprowadzona po asfalcie. Taka była. Tak więc najpierw z Żyrardowa do Błonia, a potem przez Rokitno, Płochocin, Borzęcin, Truskaw i prosto do Palmir. W większości to trasa asfaltowa. Ziemną drogę zobaczyliśmy dopiero po wjechaniu do Puszczy. Dystans takiej trasy to 52 kilometry.
Palmiry
Na jej końcu znajduje się Cmentarz Palmiry – miejsce masowych egzekucji i pochówku ponad 2000 Polaków zamordowanych przez nazistów. Dziś jest tu budynek muzeum i cmentarz.
Cmentarz który nie jest niczym ogrodzony ani odgrodzony od otaczającego go lasu. To po prostu puste pole w środku Puszczy usiane rzędami krzyży, w większości bezimiennych. A na ich końcu trzy wysokie białe krzyże, będące jednocześnie symbolem tego miejsca.
Warto się tutaj na chwilę zatrzymać. Przejść przez pole w dużej części bezimiennych i takich samych grobów. Jeden przy drugim leżą tu szczątki tysięcy osób, które oddały życie za Polskę. Teraz spoczywają w rzędach takich samych. Raptem kilka z nich to większe mogiły. Jedną z nich jest grób Janusza Kusocińskiego.
Jest też grób Macieja Rataja i wielu innych zasłużonych osób. Krzyże znajdują się też w okolicznych lasach.
A dookoła Puszcza…
Poza tym dookoła jest Puszcza Kampinoska, po której da się jeździć i biegać praktycznie w nieskończoność. Nie jest to też prosty teren. Z Palmir wyjechaliśmy na zachód czerwonym szlakiem. Była jedna duża góra, kilka małych gdzie wjechać się nie dało i wchodziliśmy. Była też świetna wąska ścieżka wzdłuż czerwonego szlaku. Znam ją od strony biegowej, ale na rowerze to zupełnie inna bajka. Wąsko, cały czas po korzeniach i czasami przy samych pniach drzew. Nie było choćby chwili spokoju aby się obejrzeć za siebie. Musiałem wierzyć że wszyscy koledzy jadą za mną. Słyszałem tylko jednego.
Kawałek dalej na czerwonym szlaku jest kolejna mogiła. Tym razem to cmentarz wojenny żołnierzy z grupy AK „Kampinos”. To zupełnie inna historia niż Palmiry, ale Puszcza Kampinoska skrywa wiele sekretów.
Dalej już nie mijaliśmy grobów i cmentarzy. Dalej były już tylko szlaki Puszczy Kampinoskiej. Niektóre niełatwe, bardzo piaszczyste, gdzie znowu prowadziliśmy rowery. A potem już tylko asfalt. Czarny, długi i prowadzący wprost do Żyrardowa. Wracając nieco okrężną drogą wykręciliśmy 56 kilometrów.
Razem z Żyrardowa do Palmir i z powrotem przejechaliśmy prawie 120 kilometrów.